Z wywieszonym jęzorem
Z przewodnikiem po atrakcjach w ręku i okularach na nosie rozpoczęłam tę wyczerpującą noc od bio bazaru, zorganizowanego po raz pierwszy na Balcerku. Ustawiły się tu stoiska z eko żywnością, warzywami, mąką, ziołami, chlebem. Gościliśmy między innymi Młyn Gospodarczy Kucias, Fit Maszkety, Bio Piekarza Bogdana Smolorza, Lody Bravita, Zielone Wzgórze. Karmiła nas Mihiderka, poił Kafar, odbyły się warsztaty z pieczenia bułeczek, z wiedzy o mąkach i chlebie. Było pysznie, zdrowo, fit i tłoczno, co świadczy o tym, że tego typu wydarzenia w naszym mieście są rzadkie i pożądane.
Objuczona jako ten garbaty wielbłąd, odstawiłam do domu siatę ziół, chleba i mąki i udałam się na Rynek, gdzie akurat odbywały się warsztaty wyplatania zabawek dla zwierzaków ze starych podkoszulek. W tym czasie można też było podziwiać kunszt malowania na skórze (body painting) oraz pokaz mody projektantki z pracowni T.len.
Po drodze z Rynku do gliwickich ceramików zostałam siłą wciągnięta do galerii SMS, gdzie akurat odbywały się zajęcia z malowania akrylami na pleksi pod tytułem "Architektura Gliwic z kotami w tle".
Tu przekonałam się po raz kolejny, że malowanie to raczej nie moja bajka i cichaczem zwiałam do pracowni rzeźby i ceramiki na wystawę garażową pt."Designerskie transplantacje", warsztaty bonsai, parzenia herbaty, biżuterii z lin, sadzenia i pielęgnacji ziół.
Opita herbatami, pobudzona białą, zieloną i żółtą, w podskokach przemierzyłam Rynek i udałam się na zasłużoną kawę do zaprzyjaźnionej kwiaciarnio-galerii Olgi i jej TuliPana. Tu wysłuchałam opowieści o przyjaźni polsko-bułgarskiej, której prawdziwości miałam doświadczyć znacznie później.
Skokiem przez ulicę w ostatnim momencie zdążyłam na przedstawienie Grupy Teatralnej Seniorów pt. "Chłopcy" Grochowiaka w reżyserii Patryka Strojewskiego. Spektakl, pełen humoru, swady, zadziwiająco dobrej gry aktorskiej zakończył się owacjami na stojąco, a ja zatrzymałam się jeszcze na chwilę rozmowy z Patrykiem na temat teatru i jego przyszłych projektów.
Z wywieszonym jęzorem zaczęłam poszukiwać znajomych, którzy od dłuższego już czasu umilali sobie żywot mocnymi trunkami w okolicach Rynku. Znalazłam ich jednak przy galerii Art-Studio - w objęciach pięknych modelek pomalowanych i to na całym ciele przez Kasię Kasielską - i w obiektywach aparatów. Po tej wyczerpującej sesji, nieco już chwiejnym krokiem przemieściliśmy się do pobliskiego baru, gdzie przyjaźń polsko-bułgarska została ostatecznie przypieczętowana...
Tym sposobem dobrnęłam do wczesnych godzin rannych. Siłą rzeczy wielu miejsc nie odwiedziłam, sporo atrakcji mnie ominęło i obiecuję sobie, że w przyszłym roku zaopatrzę się w rower miejski i dotrę wszędzie.
J.S.C.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj