Niedzielny handel zejdzie do podziemia?
Zaledwie parę dni temu, zamieściliśmy materiał na temat handlu w niedzielę. Przytoczyliśmy opinie ludzi, którzy nie wyobrażają sobie niedzieli bez zakupów, oraz główny argument przeciwników niedzielnego handlu, że członkowie personelu sklepów też zasługują na niedzielny odpoczynek. Teraz temat wraca jak bumerang, bowiem właśnie dziś do Sejmu trafił projekt ustawy ograniczającej handel w niedzielę.
Projekt złożyła "Solidarność”, której przewodniczący, Piotr Duda poinformował podczas obchodów 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, że zebrano już ponad 350 tysięcy podpisów i dopóki prezydent nie podpisze ustawy, będą zbierane kolejne podpisy. Ciekawe, czy podpisy zaczną zbierać zwolennicy niedzielnych zakupów?
Czy 350 tys osób w skali blisko 40 milionowego społeczeństwa to dużo, czy mało? Zdaniem analityków, właśnie tyle osób może stracić pracę wskutek wejścia ustawy w życie.
Z projektu zamieszczonego na stronie NSZZ "Solidarność" wynika, że zakaz handlu obejmie większość sklepów, w tym franczyzobiorców. Nie będzie dotyczył stacji benzynowych, kwiaciarni, piekarni czy aptek. Nie wiadomo, dlaczego piekarze są tu gorzej traktowani od ekspedientek.
Karą za złamanie zakazu może być "grzywna, kara ograniczenia wolności albo nawet pozbawienia wolności do lat dwóch".
Czy właśnie takie jest zapotrzebowanie społeczne? Posyłać właścicieli sklepów, którzy dysponują powierzchnią większą niż 25 m.kw. do i tak już przepełnionych więzień? W uprzywilejowanej sytuacji będą tu ci, którzy zatrudniają „na czarno”, bo z ludźmi sprzedającymi w ich sklepach nie wiąże ich stosunek pracy. W razie kontroli zatrudnieni nielegalnie tłumaczą, że są przyjaciółmi rodziny i przyszli na chwilę pomóc.
W Europie nie ma jednoznacznych przepisów regulujących niedzielne handlowanie. W Portugalii, czyli ojczyźnie Biedronki, władze państwowe rygorystycznie pilnowały, by wielkopowierzchniowe placówki handlowe w niedziele i święta były otwarte jedynie do godz. 13.00. Jednak sześć lat temu ustawa zliberalizowała przepisy, pozwalając sklepom wielkopowierzchniowym na handel po godz. 13.00. Kolejna ustawa, dwa lata temu przerzuciła decyzję dotyczącą handlu w niedzielę i święta na barki samorządów. Większość z nich znacznie wydłużyła godziny pracy placówek handlowych w dni wolne, wychodząc naprzeciw społeczeństwu, które tam w większości popiera świąteczne zakupy.
Na Węgrzech, gdzie w ubiegłym roku ograniczono handel w niedzielę, wielkie sieci postawiły na sprzedaż internetową. Ale na skutek masowych protestów również wśród tych, którzy są zwolennikami obecnego rządu, wszystkie sklepy na Węgrzech znowu w niedziele są czynne. Również te wielkie i należące do dużych sieci handlowych.
W niedziele wszystkie sklepy mogą prowadzić handel w Chorwacji, w Czechach i na Słowacji. Z kolei w Austrii i w Niemczech obowiązuje zakaz. W siódmym dniu tygodnia wolno prowadzić handel tylko wówczas, gdy za ladą stoi sam właściciel.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj