Bab(cia)ka nie do zdarcia
Spotkanie z dj.Wiką vel Wirginią Szmyt w Stacji Artystycznej Rynek nie zgromadziło tłumów, mimo wcześniejszych zapowiedzi, plakatów i promocji. Ci, których nie było, mogą jednak gorzko żałować i pluć sobie w brodę, bowiem ta blisko półtoragodzinna impreza należała do szczególnie udanych i ciekawych.
Dj.Wika w niezwykle barwny, zabawny i bezpośredni sposób odpowiadała na pytania dotyczące jej kariery artystycznej, działalności społecznej i planów na przyszłość. Pomimo swoich 77 lat ma ich jeszcze całkiem sporo.
Nie stroniła też od opowieści o życiu prywatnym, uczuciowym, o miłości, przyjaźni i pielęgnowaniu pasji, przy jednoczesnym zachowaniu wolności i niezależności. W młodzieżowych ciuchach, z iskrą w oku, ze swadą przedstawiła swoją filozofię życia, prostą, bezpretensjonalną maksymę: ”cieszyć się każdą chwilą, żyć tu i teraz, nie rozpamiętywać, nie gromadzić, być zawsze sobą, kochać ludzi i zwierzęta, każdego dnia spełniać swoją misję wobec społeczeństwa”.
Zacytowała jeden ze swoich wierszy i po raz kolejny dała dowód, że jest kobietą niezwykłą, młodą duchem, uważną i zachłanną życia. Na koniec zeskoczyła ze sceny i dosłownie wpadła w nasze objęcia. Uściskała każdego z osobna i z każdym chętnie i z wyjątkową gracją pozowała do zdjęć.
Po spotkaniu tanecznym krokiem przeszła przez rynek w kierunku Rocka Cafe, gdzie zgodnie z planem rozpoczęła swoją „didżejkę”. Mimo, że na parkiecie bawiła się garstka zapaleńców, ani razu nie opuściła konsolety i grała pewnie (jak to ma w zwyczaju) do białego rana.
Ja niestety nie dałam rady, bo mimo znacznie młodszego wieku brakuje mi tej energii i sił, tej filigranowej, zakręconej babki, z którą ostatecznie przeszłam na ty.%MCEPASTEBIN%
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj